Budujemy, od kiedy zeszliśmy z drzew. A nie jest wykluczone, że i na drzewach powstawały już pierwsze prymitywne daszki, okapy albo chwytaki na wodę deszczową, konstruowane z liści. Biorąc pod uwagę zdanie antropologów, pochodzimy z Afryki, a tam, jak wiadomo, liście do budowy są wykorzystywane po dziś dzień. I to także można od biedy określić, jako budownictwo inżynieryjne.
W naszym klimacie podobne konstrukcje nie mają racji bytu, a rzeczona gałąź przemysłu jaką jest budownictwo inżynieryjne skupia się na wyzwaniach, czekających na miejscu. A jest ich tutaj pod dostatkiem.
Całą infrastrukturę zawdzięczamy właśnie przedstawicielom tych zawodów – od projektantów i inżynierów, poprzez kierowników budów różnych szczebli, po majstrów, hydraulików, zbrojarzy-betoniarzy, murarzy i tynkarzy, glazurników, elektryków i robotników niewykwalifikowanych. Wszyscy oni dbają o to, abyśmy mieli po czym jeździć, można nam było dostarczyć wodę i prąd, a żeby to wszystko funkcjonowało, zajmują się powstałej infrastruktury konserwacją.
Od czego to się zaczyna? Rzecz jasna od miejsca oraz pomysłu, potem robiony jest projekt, wyznaczany wykonawca i żeby budowla stała, jak należy, robi fundamentowanie. I proszę nie mylić tego ze wmurowaniem kamienia węgielnego, gdyż jest to tylko symbol.
Samo faktyczne tego to już zagadnienie złożone z kilku elementów. Czyli wykopu, z nierzadko użyciem pomp (filary mostów), oszalowanie, setki powiązanych ze sobą drutem bądź zespawanych prętów zbrojeniowych i wiele ton betonu, dowożonego z betoniarni specjalistycznymi samochodami. I po zastygnięciu mamy opokę.